Wczoraj nad Olsztynem padał przelotny deszcz. Kiedy się trochę rozjaśniło poszedłem poczytać książkę (żeby nie siedzieć ciągle przed komputerem oczywiście ;/) - "oddech, oczy, pamięć" -Edwige Danticat. Wszedłem już w trans - wiem, że to dziwnie brzmi, ale wtedy tracę poczucie czasu, a w mojej głowie zaczynają tworzyć się rozmaite obrazy... - zaczął padać deszcz. Wziąłem książkę, koc i już kierowałem się w stronę drzwi, kiedy przyszło mi na myśl do głowy, żeby zostać. Więc tak zrobiłem. Włożyłem koc z książką do domu i usiadłem na mokry taras. Deszcz zaczął padać coraz mocniej, a ja leżałem w kałuży tworzącej się na tarasie...
Nie wiem co mi się w tym podoba, ale wtedy nic się nie liczy. Godzina, ubiór, i inne rzeczy, o których martwimy się w "tym świecie"... Cudowne uczucie... Musicie spróbować !
PS. Możecie nazwać mnie wariatem, ale ja to lubię ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz